Stoi sobie bocian na zielonej łące,
wokół pachną trawy, lato jest gorące,
znad jeziora słychać żabie rechotanie.
Ten bocian przyfrunął tutaj na
śniadanie.
Po śniadaniu łatwiej jest z życiem się
mierzyć,
w to, że wciąż jest dobrze, znów można
uwierzyć,
odnaleźć swój uśmiech, przegonić
tęsknoty,
najzwyczajniej w świecie – wziąć się do
roboty.
Bocian nasz ostatnio wpada w zamyślenie,
bo chciałby gdzieś wreszcie zapuścić
korzenie,
a tutaj choć pięknie – do domu daleko,
kraj rodzinny leży za morzem, za rzeką…
I chociaż przepiękne gniazdo tu
zbudował,
trójkę ślicznych piskląt z żoną już
wychował,
tęskni za ojczyzną, nie umie inaczej.
Kto tego nie przeżył, nie wie, co to
znaczy.
Bocian tu przyleciał, bo miało być
lepiej,
ułożył swe życie i biedy nie klepie,
jest tutaj kimś ważnym, ptaki go
szanują,
pisklęta są zdrowe i dobrze się czują.
Kraina szczęśliwa, w niej mnóstwo dostatku,
pełna możliwości, uciech, a w dodatku
już bardzo znajoma i bezpieczna raczej.
Czemu więc nasz bociek czasem w nocy
płacze?
W ojczyźnie bociana było inne niebo,
nic mu nie zastąpi błękitu wielkiego,
tych zielonych lasów, rzek jak wstążki
ślicznych,
rumianku, stokrotek, zapachów
magicznych.
Tu też są stokrotki – bardziej kolorowe,
dzikie, rwące rzeki, miasta betonowe,
żaby trochę głośniej nad stawem
rechoczą,
bociany w sąsiedztwie inaczej klekoczą…
Są też możliwości, bocian to docenia:
nigdy nie zabraknie rodzinie jedzenia,
co się stanie jutro, martwić się nie
trzeba;
można by pomyśleć: manna spada z nieba.
Pilnuje więc bocian, by jego pisklęta,
swój ojczysty klekot mogły zapamiętać,
by znały historię, bajki i legendy,
snuje wieczorami przepiękne gawędy…
Marzy by polecieć za morze, za lasy,
zabrać swą rodzinę choć na krótkie wczasy,
pokazać pisklętom miejsca wytęsknione,
z wyboru przed laty wielu zostawione.
Codziennie wyfruwa z gniazda do swych
zajęć
i żyje jak wszyscy. Cóż mu pozostaje?
Lecz mimo, że wszystko mu się tu podoba
tęskni za ojczyzną. Taka to choroba.
Bociana namalowała Ania Danel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz