środa, 19 lipca 2017

Dżordż i sposób na chandrę.



Dżordż razem z Emmą spokojnie żyli,
bardzo dla siebie uprzejmi byli,
ich świat nieduży, ale bezpieczny,
tu każdy był dla drugiego grzeczny.

Słonko świeciło, wiosna już trwała,
aż nagle chandra się przyplątała,
cicho u Dżordża się rozgościła,
wszystkie radosne myśli ukryła.

Smutek znienacka zaatakował,
kanarek łepek pod skrzydło schował,
nie chciał dla Emmy nawet zaćwierkać,
nagle przez okno nie lubił zerkać.

Miał marny humor, tracił apetyt,
piórka wyblakły mu i niestety
czasem go nagła złość ogarniała.
Emma jak pomóc mu, nie wiedziała.

Dżordż siedział smutny, wzdychał cichutko,
wyglądał marnie, jadał malutko,
czasem zaskrzeczał głośno ze złości,
nie chciał od Emmy nawet słodkości.

Kiedy nie dojadł swego śniadania,
babcia stwierdziła: Dosyć wzdychania!
Chandra niech szybko stąd się wynosi,
ja chcę znów słyszeć kanarka głosik!

Myślała chwilę, na pomysł wpadła
i zamyślona przy biurku siadła,
zaczęła pisać śmieszną bajeczkę,
by kanarkowi pomóc troszeczkę.

Bajeczka była o krasnoludkach,
które chowały się w ptasich budkach,
na główkach miały czerwone czapki,
bardzo lubiły grać razem w łapki.   

Emma pisała aż do północy,
w końcu przetarła zmęczone oczy,
miała nadzieję, że to się uda –
bajki potrafią uczynić cuda.

Gdy o poranku piła kakao,
to całkiem jasne dla niej się stało,
że to jest chyba ostatnia chwila,
by uratować swego pupila.

Zaczęła czytać bajkę dość cicho,
Dżordż podniósł łapkę, trochę powzdychał,
spojrzał na Emmę lekko zdziwiony,
jednak historią zaciekawiony.

Bardzo powoli zdał sobie sprawę,
że życie z chandrą jest nieciekawe
i szkoda czasu na smutki, złości,
lepiej poszukać małych radości.

Dżordż zaczął śpiewać, Emma się śmiała,
szybko przepadła gdzieś chandra cała.
bo na zły humor świetne czytanie
i czasu wspólne, miłe spędzanie.

Dwie wnuczki Emmy gdy przyjechały,
chętnie bajeczki też wysłuchały,
odtąd gdy babcię swą odwiedzają,
zawsze czytania się domagają.

poniedziałek, 10 lipca 2017

Opowieść bosmana o szczurach okrętowych.


W tłocznej tawernie, przy samym barze,
siedział siwiutki, dość krzepki starzec,
za oknem morze bardzo wzburzone,
sztorm, wiatr i fale mocno spienione.

Bosman tu siedział prawie codziennie,
w tym samym miejscu, czekał niezmiennie,
że znów wypłynie, że coś się zmieni,
co jego smutne życie odmieni.

Gdy ktoś się dosiadł, zapalał fajkę
i snuł wspomnienia, jak piękną bajkę,
rum swój popijał, o jeszcze wołał,
nigdy się upić jednak nie zdołał.

Jego historii słuchali młodzi,
gadał ciekawie, więc cóż im szkodzi?
Czas szybko płynął, nikt się nie nudził,
te opowieści zbliżały ludzi.

Tego dnia wiała chyba ósemka,
było więc gwarno, bar aż w szwach pękał,
bosman swój trunek sączył z lubością,
wiedział co dzisiaj opowie gościom.

Ktoś mu postawił rumu szklaneczkę,
od razu upił więc z niej troszeczkę,
i zaczął mówić donośnym basem,
po brodzie drapiąc się tylko czasem.

Kiedy pływałem na „Hyżym szprocie”,
mieliśmy szczurów dosłownie krocie,
w koi się wcale zasnąć nie dało,
bo coś w kajucie ciągle biegało.

Choć szczur na statku to nic dziwnego,
wtedy to było coś okropnego,
wciąż tupot łapek i głośne piski
doprowadzały do szału wszystkich.

Pierwszy oficer alarm ogłosił,
on tych gryzoni strasznie nie znosił,
chciał je wyrzucić ze statku swego
kazał wyłapać - co do jednego.

Szybko zaczęło się polowanie,
każdy na statku polował na nie,
część utopili, a reszta zwiała,
bo się załoga tak przykładała.

Gdy tylko szczury ze statku znikły,
same kłopoty z tego wynikły,
bardzo dotkliwie Neptun nas karał,
utrudnić życie mocno się starał…

Sztorm nami rzucał, żagle się rwały,
kompas się mylił, liny plątały,
koło sterowe głośno trzeszczało,
cud, że się wtedy nie połamało!

Wiatr grał na wantach jak opętany,
wciąż zacinały się kabestany,
woda na pokład nam się wlewała,
o swoje życie załoga drżała.

W końcu udało nam się dopłynąć,
do bezpiecznego portu zawinąć,
ciężko nam było jeszcze uwierzyć,
że zdołaliśmy na morzu przeżyć.

Jaka nauka z tej opowieści?
Choć to się może w głowie nie mieści,
warto pamiętać, może się przyda,
nawet gdy głupia komuś się wyda.

Szczury na statku to jest talizman
i wszystkim teraz głośno to wyznam:
brak ich na statku gorszy niestety,
od obecności pięknej kobiety…
Autorem ilustracji jest Julia Witas.


sobota, 1 lipca 2017

Łakomy chomik.


Nieduży chomiczek był wielkim żarłokiem,
objadać się lubił, jak gdyby był smokiem,
potrafił zjeść wszystko i w każdej ilości.
Wcale nie był gruby. Miał kilka krągłości.

Chomiczek uwielbiał jedzenie wszelakie
i cokolwiek dostał, zajadał ze smakiem,
nigdy nie wybrzydzał ani nie narzekał,
na każdy posiłek z wytęsknieniem czekał.

Bardzo lubił mięsko, warzywa też wcinał,
ledwie skończył zupę, już drugie zaczynał,
na koniec deserek – byle coś słodkiego.
Mamusia chomiczka bała się o niego…

Lecz zwierzątko nasze było całkiem zdrowe
i na kulinarne wyzwania gotowe:
„Co tam druga porcja – zjem ją bardzo chętnie,
niech nikt się nie boi, brzuszek mi nie pęknie.

Mogą być pierożki lub makaron z serem,
jeśli bardzo chcecie, nawet się podzielę,
później coś przekąszę jeśli będę głodny,
wystarczy mi choćby pomidor dorodny.

Na deser ciasteczko z owocowym środkiem…”
On nie znał pojęcia, że coś jest zbyt słodkie,
do herbaty sypał pięć łyżeczek cukru,
a pączek powinien mieć polewę z lukru.

Aż kiedyś wyjechał ze swoją rodziną
i odwiedził wioskę nazwaną Wetliną,
tam wyzwanie wielkie na niego czekało,
co „naleśnik gigant” – wdzięczną nazwę miało.

Zamówił chomiczek ogromny placuszek,
cieszył się, że znowu napełni swój brzuszek.
Gdy dostał swój talerz, popatrzył zdumiony,
wielkością swej porcji lekko przestraszony…

Na wielkim talerzu, na wierzchu placuszka
była i śmietana, truskawki, i gruszka,
nasz mały łakomczuch jęknął „Gwałtu, rety!
Tego naleśnika nie pożrę niestety!”

Zjadł ledwie połowę i bał się, że pęknie,
reszta na talerzu wciąż wygląda pięknie.
„Zjem go na kolację, albo na śniadanie.
Wreszcie jestem pełny. I niech tak zostanie.”

Morał z tej bajeczki dość prosty wynika:
każdy kiedyś znajdzie swego naleśnika.
Pamiętajcie jednak, że obżarstwo szkodzi
i raczej nieczęsto na zdrowie wychodzi.

Autorem ilustracji jest Julia Witas.