Pewien harcerz w górach rozpalał ognisko.
Był przygotowany praktycznie na wszystko:
miał hubkę, krzesiwo i leśne igliwie,
a większe gałęzie układał cierpliwie.
Zgromadzeni wokół patrzyli z zachwytem
jak on umiejętnie i z dość dużym sprytem
powoli, kolejno cały stos ułożył
i wreszcie na końcu iskierkę podłożył.
Gdy podpalał stosik miał wielkie nadzieje,
że drewno jest suche, a wiatr nie powieje,
otulił więc czule swój ogienek mały,
by się powolutku gałązki spalały.
Wysiłki harcerza wszyscy docenili,
gdy ogień zapłonął nawet brawo bili,
potem przyniesiono śpiewniki, gitarę
i zabrzmiały piękne, rzewne pieśni stare…
Ilustracja autorstwa Julii Witas (tak, już kiedyś się tu pojawiła, ale pasuje idealnie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz