sobota, 1 lipca 2017

Łakomy chomik.


Nieduży chomiczek był wielkim żarłokiem,
objadać się lubił, jak gdyby był smokiem,
potrafił zjeść wszystko i w każdej ilości.
Wcale nie był gruby. Miał kilka krągłości.

Chomiczek uwielbiał jedzenie wszelakie
i cokolwiek dostał, zajadał ze smakiem,
nigdy nie wybrzydzał ani nie narzekał,
na każdy posiłek z wytęsknieniem czekał.

Bardzo lubił mięsko, warzywa też wcinał,
ledwie skończył zupę, już drugie zaczynał,
na koniec deserek – byle coś słodkiego.
Mamusia chomiczka bała się o niego…

Lecz zwierzątko nasze było całkiem zdrowe
i na kulinarne wyzwania gotowe:
„Co tam druga porcja – zjem ją bardzo chętnie,
niech nikt się nie boi, brzuszek mi nie pęknie.

Mogą być pierożki lub makaron z serem,
jeśli bardzo chcecie, nawet się podzielę,
później coś przekąszę jeśli będę głodny,
wystarczy mi choćby pomidor dorodny.

Na deser ciasteczko z owocowym środkiem…”
On nie znał pojęcia, że coś jest zbyt słodkie,
do herbaty sypał pięć łyżeczek cukru,
a pączek powinien mieć polewę z lukru.

Aż kiedyś wyjechał ze swoją rodziną
i odwiedził wioskę nazwaną Wetliną,
tam wyzwanie wielkie na niego czekało,
co „naleśnik gigant” – wdzięczną nazwę miało.

Zamówił chomiczek ogromny placuszek,
cieszył się, że znowu napełni swój brzuszek.
Gdy dostał swój talerz, popatrzył zdumiony,
wielkością swej porcji lekko przestraszony…

Na wielkim talerzu, na wierzchu placuszka
była i śmietana, truskawki, i gruszka,
nasz mały łakomczuch jęknął „Gwałtu, rety!
Tego naleśnika nie pożrę niestety!”

Zjadł ledwie połowę i bał się, że pęknie,
reszta na talerzu wciąż wygląda pięknie.
„Zjem go na kolację, albo na śniadanie.
Wreszcie jestem pełny. I niech tak zostanie.”

Morał z tej bajeczki dość prosty wynika:
każdy kiedyś znajdzie swego naleśnika.
Pamiętajcie jednak, że obżarstwo szkodzi
i raczej nieczęsto na zdrowie wychodzi.

Autorem ilustracji jest Julia Witas.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz