wtorek, 8 listopada 2016

Nieoficjalna wersja poważnych wykładów.



Trochę się nudzę – ja nie ukrywam.
Na konferencjach nieczęsto bywam
bym ogrom wiedzy mogła docenić –
czas już najwyższy żeby to zmienić.

Siedzę na sali, okrutnie ziewam,
żeby nie zasnąć cichutko śpiewam
(nikt mnie nie słyszy – och, mam nadzieję!).
Co ja tu robię? – sama się śmieję…

A może by tak uciec stąd teraz?
Krok to odważny, ale się zbieram…
Co jednak naszej Szefowej powiem,
spyta o temat – cóż jej odpowiem?

Chyba za późno – wyjść już nie zdołam…
o szybki koniec nieśmiało wołam;
przetrwać tu muszę aż dwa wykłady.
Co z trzecim? – proszę, nie dam już rady!

Uf, już po mękach, jakoś przetrwałam,
nawet co nieco zanotowałam;
teraz do domku, bo nocka prawie
Jakież to szczęście! Już po zabawie…


Kiedyś, pracując jeszcze w Dużej Korporacji, dość często musiałam bywać na wykładach i konferencjach. To "sprawozdanie" z jednej z moich pierwszych - dotyczącej uszkodzeń wątroby. Oczywiście z przymrużeniem oka.
Teraz na tego typu imprezy jeżdżę już dobrowolnie i z dużym zapałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz