środa, 30 kwietnia 2025

Diabeł morski.

Pewien diabeł morski chciał zobaczyć słońce.

Podobno jest piękne i bardzo gorące!
Ale podróż taka nie jest wcale prosta,
czy diabeł da radę i marzeniom sprosta?
 
Ruszył ku powierzchni z zapałem, o świcie,
nie pomyślał nawet, że naraża życie.
Wypłynął z głębiny na błękitne wody.
Tak, był żądny przygód, bo był jeszcze młody.
 
Płynął tak i płynął, rozglądał się wokół,
nie widział jak dotąd takiego widoku!
Ach, jakże tu pięknie! Może tu zostanę?
Czy ta okolica jest wciąż oceanem?
 
Niestety przygoda dobrze się nie skończy,
bo światło słoneczne dziś śmiałka wykończy...
Ale zanim zginął, przeżył coś pięknego!
To ogromny wyczyn dla diabła morskiego.
Ilustracja - Canva.
 

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

W ogrodzie.

W ogrodowym gąszczu, wśród bujnej zieleni
pewien mały kotek w łowcę się zamienił.
Poluje na słońce, na wiatru podmuchy,
woli te rozrywki od miękkiej poduchy.

Obwąchuje mniszki, stokrotki i tuje.
Wszystko pięknie pachnie! Wszędzie wiosnę czuje.
Niezapominajki, a nawet porzeczki,
wzbudziły ciekawość podczas tej wycieczki.

Przyfrunęły pszczółki i jeden motylek,
który nam pozwolił podziwiać się chwilę,
Cudowna wycieczka, wspaniała wyprawa!
Czas miło spędzony i świetna zabawa!




sobota, 12 kwietnia 2025

Detektyw Cool'ombo i zaginiona receptura.

 W pewnym wielkim mieście, w dość mrocznej dzielnicy,
miał swe małe biuro, przy głównej ulicy
detektyw Cool'ombo, a znany był z tego,
że potrafił znaleźć przestępcę każdego.

Duszno i ponuro było w jego biurze,
wrażliwi klienci czuli dreszcz na skórze…
Detektyw miał różne zalety i wady,
a smutki swe topił w kubku czekolady.

Czekolada była dość podłej jakości.
Miejsce odstraszało przypadkowych gości.
Klienci bywali tylko z polecenia.
Ci, dla których koszty nie miały znaczenia.

Cool'ombo miał zwyczaj siadać w gabinecie,
z nogami na biurku i myśleć o świecie.
Lubił mówić sobie: „To miasto jest moje!
Dzięki mnie mieszkańcy cieszą się spokojem.”

Siedział tak we wtorek, słońce zachodziło,
myślał, że niewiele dziś się wydarzyło…
Wtem usłyszał krótkie, donośne pukanie.
Wiedział, że za chwilę coś się tutaj stanie.

Zdjął nogi ze stołu, koszulę poprawił,
niezbyt czysty kubek czym prędzej odstawił
i czekał na gościa, który próg przekroczył.
Widok, który ujrzał nieco go zaskoczył.

W drzwiach stała kobieta, gładko uczesana,
twarz miała zmartwioną. Płakała od rana?
Detektyw już wiedział: sprawa się zaczyna.
Ona powiedziała: „Jestem Katarzyna”.

Przychodzę do pana w sprawie zaginięcia.
Pan jest detektywem. Ja nie mam pojęcia
gdzie pytać? Co robić? Jak zgubę odszukać?
Od czego mam zacząć? W które drzwi zapukać?”

Cool'ombo odchrząknął, prosił, by usiadła.
Kobieta z westchnieniem na fotel opadła.
Zaczęła opowieść: „To stało się wczoraj.
Sprawdzam me przepisy każdego wieczora.

Wie pan, czekoladki są jak dzieła sztuki.
Potrzebna jest pasja i lata nauki…
Wszystkie receptury przechowuję w domu,
planów i pomysłów nie zdradzam nikomu.

Aż tu właśnie wczoraj przyszedł czas na nowe,
w całkiem innym stylu, bardzo wyjątkowe!
Wprost pod zamówienie ważnego klienta!
Ktoś skradł recepturę! Ja jej nie pamiętam!...”

Detektyw historii wysłuchał uważnie.
Wykonał notatki. Wyglądał poważnie.
„Przyjmuję zlecenie. Odnajdę złodzieja.”
W kobietę wstąpiła nieśmiała nadzieja.

***

Cool'ombo przeglądał prasę i notatki,
umiał rozwiązywać niełatwe zagadki,
świetnie łączył fakty, znał się na dedukcji,
chociaż nie rozumiał receptur produkcji…

Ze swojego kubka siorbnął czekoladę,
otarł dłonią usta i pomyślał: „Jadę!”
Znał przed wielu laty pewnego człowieka,
który dość skutecznie mu dotąd uciekał.

Dubajew, bo tak się ów człowiek nazywał,
zaszył się gdzieś na wsi i nie pokazywał.
Nikt go nie widywał, zatarły się ślady.
Lecz to on był właśnie fanem czekolady.

Przed laty zginęła ogromna dostawa –
przeróżne słodkości. Bardzo głośna sprawa.
Padły podejrzenia, lecz winnych nie było.
Zbyt szybko i sprawnie wszystko się odbyło…

Nasz detektyw wiedział, że podły Dubajew
jest kolekcjonerem. I, że skądś dostaje
wieści o nowościach w branży cukierniczej.
Jest w to zamieszany! On kocha słodycze!

Cool'ombo wyśledził w końcu Dubajewa.
Wiedział, że go złapie, a tamten wyśpiewa,
gdzie jest receptura przed światem ukryta.
Pozostało tylko dziś złodzieja schwytać.

Gdy detektyw dotarł do willi za miastem,
wszystko powolutku stawało się jasne.
Zadzwonił dwukrotnie i został wpuszczony.
Gospodarz już czekał? Nie był zaskoczony?

Dom był urządzony z ogromnym rozmachem,
wyróżniał się stylem, a także… zapachem.
Czy to jest kakao, karmel, czy migdały?
Aromat kuszący, słodki. Doskonały.

„Mam cię!” – rzekł Cool'ombo bez chwili wahania.
Rozejrzał się wokół z wyrazem uznania,
a to, co zobaczył, prawie z nóg zwalało.
Jak taką kolekcję zdobyć się udało?!

W całym domu stały kredensy i lady,
pełne najróżniejszych odmian czekolady.
Na środku salonu, w przeszklonej gablocie
była receptura, wokół niej – łakocie!

Padły szybko słowa: „Oddaj recepturę!
Jeśli się pospieszysz, ocalisz swą skórę!
Masz jedyną szansę, oddaj po dobroci!
Wtedy uratujesz część swoich łakoci.”

Dubajew za bardzo kochał swoje zbiory,
nie miał też zupełnie ani krzty pokory,
więc tylko się zaśmiał paskudnie, nerwowo.
Spojrzał na kolekcję swoją wyjątkową.

Detektyw nie przywykł, by ktoś mu odmawiał
i dłużej niż chwilę się nie zastanawiał.
Podbiegł błyskawicznie do najbliższej lady,
wyjął z niej przepiękne jajko z czekolady.

Wiedział już, że wygrał, znowu dopiął swego!
Powiedział spokojnie: „Naprawdę chcesz tego?
Jeśli z recepturą mnie stąd nie wypuścisz,
za chwilę to jajko chyba się… rozpuści!”

Złodziej drgnął i wreszcie był troszeczkę spięty.
Warknął: „Tak, wygrałeś…” Dodał: „Bądź przeklęty!
Zabierz recepturę i oddaj to jajo!
To jest najcenniejsza pamiątka z Dubaju…”

***

Znów kolejny sukces! Zguba odzyskana!
Cool'ombo świętował zwycięstwo do rana
siorbiąc czekoladę i jedząc banany.
Będzie jutro znowu strasznie niewyspany…

Następnego ranka, bolała go głowa,
marzył, by pod kołdrą móc się jeszcze schować,
lecz był umówiony ze swoją klientką,
więc do biura zmierzał wyjątkowo prędko.

Czekając, spokojnie siorbał czekoladę
z obitego kubka (cóż, taką miał wadę…)
usłyszał za drzwiami stukanie obcasów.
Prędko drzwi otworzył, by nie tracić czasu.

Zaprosił uprzejmie klientkę do biura,
skinął lekko głową: „Oto receptura…”
Choć nie było łatwo, dziś oddaję zgubę.
Sprawa znów się kończy tak, jak bardzo lubię.”

Pani Katarzyna chcąc mu się odwdzięczyć,
Niewielką paczuszkę zdołała mu wręczyć.
„Proszę przyjąć prezent oraz skromną radę:
w życiu szkoda czasu na złą czekoladę.”

***

Tak się zakończyło to słodkie zlecenie.
Znów detektyw w biurze z kubkiem w dłoni drzemie.
Czeka na kolejną swoją wielką sprawę.
Życie detektywa chyba jest ciekawe!

Ilustrację wygenerowała Canva.

Bajki możecie również posłuchać: https://www.youtube.com/watch?v=jDegsAUaYoE Czyta Marta Karwat czyli Poczytaj mi Marto.


niedziela, 24 listopada 2024

Świt.

Dzień dobry wszystkim! Otwórzcie oczka!
Kończy się wreszcie deszczowa nocka.
Czas zacząć działać, z życiem się zmierzyć,
w dobre prognozy na dziś uwierzyć.

Bo o poranku, gdy słońce wstaje,
świat bardzo piękny znów się wydaje:
świergoczą ptaki i drzemią koty,
świt się już budzi różowo – złoty.

Kiedy o brzasku idę przez miasto
patrzę, jak wolno latarnie gasną,
zaspani ludzie do pracy pędzą:
jedni się spieszą, a inni zrzędzą…

Co nas miłego dziś spotkać może?
Czy świat w różowym będzie kolorze?
Czy raczej szary, smutny, ponury?
Zaświeci słońce? Nadciągną chmury?

Ty decydujesz, co się wydarzy.
Czy coś miłego dziś się przydarzy?
Czy ciężka szarość zasnuje niebo?
A może spotka cię coś dobrego?

Jutro znów wstanę nim słońce wzejdzie.
Gdy świt różowy cicho nadejdzie
już będę czekać na dobre chwile,
pełna nadziei w ulicznym pyle. 


Ilustracja wygenerowana przez AI (Canva).

poniedziałek, 11 listopada 2024

Niepodległość. Piosenka.

Choć różnimy się od siebie,
jesteś mym kolegą.
Czasem nie rozumiem ciebie,
ale co w tym złego?

Chcemy bawić się tak samo,
uczyć się – koniecznie!
Chcemy mówić tato, mamo
i czuć się bezpiecznie.

    Niepodległość – dla mnie i dla ciebie.
Niepodległość – byśmy mieli siebie.
Niepodległość – jak to pięknie brzmi!
Niepodległość – to wolności drzwi!

Mamy tutaj swe rodziny
i tradycje swoje,
różne święta obchodzimy.
Czasami się boję.

Bo gdzieś tam jest ma ojczyzna,
bardzo za nią tęsknię.
Muszę się do czegoś przyznać –
Och! Jak tam jest pięknie!

Niepodległość – dla mnie i dla ciebie.
Niepodległość – byśmy mieli siebie.
Niepodległość – jak to pięknie brzmi!
Niepodległość – to wolności drzwi!

Kraj twój uczę się szanować,
poznaję zwyczaje,
chcę byś mnie zaakceptował -
w końcu tu zostaję.

Żyjmy w zgodzie blisko siebie,
bo po co się kłócić,
ja szanuję kraj twój, ciebie,
i nie mam gdzie wrócić.

Chcę tu mieszkać, żyć szczęśliwie
i mieć swoje plany.
Prawda, że to jest możliwe?
Czuję się kochany.

Niepodległość – dla mnie i dla ciebie.
Niepodległość – byśmy mieli siebie.
Niepodległość – jak to pięknie brzmi!
Niepodległość – to wolności drzwi!



Lodówka.

Na tę katastrofę nic nie wskazywało:

kończył się październik, czasu było mało.

Nic nadzwyczajnego: mnóstwo pracy w biurze,

klienci, terminy, sprawy małe, duże…

 

Od świtu do nocy pędzi moje życie.

Mimo to – o dziwo – mam się znakomicie.

Nie chudnę, nie tyję, nawet nie choruję,

czasami wieczorem tylko senność czuję.

 

Końcem października, jak już wspominałam,

bardzo pracowicie swoje dni spędzałam,

tęsknie wypatrując wolnego dnia w domu,

bym mogła się w oczy nie rzucać nikomu…

 

I gdy wreszcie nadszedł ten dzień wymarzony,

taki wyczekany, piękny i wyśniony,

otworzyłam w końcu swe oczy zaspane.

Pomyślałam: Teraz zajmę się śniadaniem”.

 

Leżę tak i myślę, na co mam ochotę:

jajecznica z boczkiem? Może grzanki złote?

Sałateczka z fetą? Gofry… Ach, rozpusta!

I nagle pojmuję… Sh…t! Lodówka PUSTA!

 

Blady strach mnie zmroził, kiedy zrozumiałam,

że cokolwiek kupić wczoraj zapomniałam!

W lodówce zostało tylko blade światło.

Przede mną dzień wolny. Cóż, nie będzie łatwo…

 

Sklepy dziś nieczynne, knajpki też zamknięte.

Został słoik dżemu. Do picia mam miętę…

Na szczęście dla kota jest ostatnia puszka –

on by nie darował mi pustego brzuszka.

 

Miało być tak pięknie, wyszło – cóż, dość licho.

Póki co, pod kocem zakopię się cicho,

może pośpię jeszcze, przeczekać spróbuję?

Przecież wcale głodna jeszcze się nie czuję…

 

Potem zrobię kawę, cóż pewnie bez mleka…

Do końca wolnego dnia jakoś doczekam…

Morał z tej historii troszeczkę mnie wzburzył:

Wolne mi po prostu zupełnie nie służy…

 

Ilustracja: Canva



Muchomor.

Czerwony kapelusz, na nim kropki białe
rośnie sobie w lesie. Tam mieszka – na stałe.
Wygląda prześlicznie, ale go nie zrywaj.
Stań obok i popatrz, jeśli chcesz – podziwiaj.

sobota, 7 września 2024

Głowa do góry!

Są w życiu momenty, gdy wyraźnie czujesz,

że coś musisz zrobić. Inaczej zwariujesz.
Nie dasz rady pędzić, musisz się zatrzymać,
jeśli nie, to będzie ostatnia godzina...
 
Nie pomaga spacer ani czekolada,
krzyczeć na ulicy jakoś nie wypada...
Brakuje pomysłu, jak złapać wiatr w żagle.
Czy zwinąć się w kłębek? Czy rozpłakać nagle?
 
Może uciec z domu i przepaść bez echa,
lub majątek stracić na wielkich uciechach?
W dzikie tango ruszyć, nie myśleć o jutrze?
Przebiec się po mieście w samym tylko futrze?...
 
Czasami wystarczy dobra koleżanka
oraz kompetentna, przemiła barmanka,
maleńki stoliczek, przytulny lokalik
i cicha muzyka "na żywo", na sali.
 
Tak niewiele trzeba: uśmiech, żart, rozmowa.
Świat nabiera smaku i lżejsza jest głowa!
Stwierdzasz, że dasz radę, znów dostrzegasz światło.
Wiesz, że będzie lepiej, choć nie zawsze łatwo.

 
 

niedziela, 28 lipca 2024

Wciąż młodzi.

Dziś trudno uwierzyć, ile lat minęło,
chyba ciut zbyt szybko życie upłynęło..
Kiedy zdawaliśmy maturę przed laty,
nikt nie wyobrażał sobie takiej daty…
 
Bardzo dawno temu, jako absolwenci
skończyliśmy „Piątkę”. Młodzi, uśmiechnięci,
mieliśmy ambicje, plany i nadzieje,
nikt nie miał pojęcia, gdzie los nas zawieje…
 
Skończyliśmy studia, mamy swe rodziny,
a jednak, o dziwo, za sobą tęsknimy.
Cztery wspólne lata, w bardzo młodym wieku
zostawiają ślady na stałe w człowieku.
 
Miło znów się spotkać, pogadać też miło,
dowiedzieć się można, ile się zmieniło.
Dzieci dorastają, lecz my tacy młodzi!
Tyle wciąż pomysłów do głowy przychodzi…
 
Każdy ma swe życie, własne pasje mamy,
a jednak do siebie wciąż się uśmiechamy,
przegadać o niczym pół nocy możemy,
bo wciąż całkiem nieźle siebie rozumiemy.
 
Bardzo Wam dziękuję, że znów Wam się chciało,
że czas znaleźliście, i że się udało.
Wcale nie jesteśmy jeszcze tacy starzy,
póki się śmiejemy i umiemy marzyć.

 

Urson Floki.

Jestem sobie urson, mam na imię Floki
i jestem kolczasty. Inni mają loki.
Mam już ponad tydzień i mieszkam tu, w zoo,
cały świat poznaję, rozglądam się wkoło.
 
Wyglądam jak czapka? Pff – to kiepskie żarty!
Chciałbyś się przekonać? Cóż, jestem otwarty…
Jak ostre mam kolce chciałbyś sprawdzić może?
Lecz jeśli się wbiją – nic ci nie pomoże!
 
Jeśli chcesz mnie poznać, wpadaj do Poznania.
Jest tu mnóstwo ścieżek do spacerowania.
Podejdź troszkę bliżej, poznajmy się w końcu.
Ja sobie poleżę, ty odpoczniesz w słońcu.

Zdjęcie pochodzi z Fb ZOO Poznań.

Jabłkowy robaczek.

Kiedy jesteś jabłkowym robaczkiem
to nie będziesz gdzieś mieszkać pod krzaczkiem.
Wybierz sobie jabłuszko czerwone,
które będzie twoim pięknym domem.
 
Wygryź sobie i drzwiczki, i okno,
już nie będziesz nigdy w deszczu moknąć,
własny domek jest najsłodszy przecież,
zwłaszcza teraz, w pięknym słońcu, w lecie.

Ilustracja: AI.

Bielsko-Biała, moje miasto.

Moje miasto: Bielsko-Biała
to miejscówka doskonała!
Niby małe, jednak wielkie.
Mamy tu atrakcje wszelkie:
 
Są koncerty, festiwale,
i muzea, i murale.
Mamy zamek, ciche parki
i nad rzeką zakamarki…
 
Tyle rzeczy się tu dzieje!
Reksio się do dzieci śmieje
i zachęca do wędrówki.
(możesz zjeść po drodze krówki).
 
Kiedy w mieście dni gorące,
to w Beskidy pędź ze słońcem.
Przejdź się którymś pięknym szlakiem
w dobrych butach i z plecakiem.
 
Tutaj czas ciekawie płynie
latem, wiosną, także w zimie.
Przyjedź, może zostać zechcesz
choć na chwilę w naszym mieście.

 

piątek, 28 czerwca 2024

Panna Edyta i koty. Limeryk.

Panna Edyta mieszka z kotami,
które buszują między książkami
zrzucą coś czasem
z wielkim hałasem.
Świetnie się bawią całymi dniami.


Na zdjęciu koty Edyty :)

 

Dzień Dziecka.

Kiedy na czymś ci zależy,
weź los w swoje ręce.
Musisz bardzo mocno wierzyć,
i chcieć coraz więcej.

Bo marzenia się spełniają
choć czasem powoli,
lecz radości wiele dają
jeśli im pozwolisz.

Bądź więc dzieckiem całe życie,
świat piękny odkrywaj,
żyj szczęśliwie, żyj w zachwycie,
a dorosłym… bywaj.

Ilustracja M.

 

Kawa z mlekiem. Limeryk.

Pewna pani z małego miasteczka
wciąż ziewała zjadając ciasteczka
aż o poranku
na swoim ganku
wypiła kawę z kropelką mleczka.

Ilustrację zmalowało AI.
 

Majówka 2.

Gdy w majówkę praca woła
siedź cichutko, jeśli zdołasz.
Nie pomaga? Rób co trzeba,
łap przez szybę błękit nieba…
Nie trać siły i uśmiechu,
pracuj sprawnie i w pośpiechu.

W końcu czeka cię nagroda,
po południu tez pogoda,
może spacer gdzieś do lasu,
spędź przyjemnie trochę czasu.
Ciesz się z tego, co dostajesz!
Ciesz się życiem! Ciesz się majem!

Autorką ilustracji jest Ola Z.

 

piątek, 17 maja 2024

Alan. Wierszyk na zamówienie.

Pewien miły chłopiec, który mieszka w Łodzi,
razem z grupą Żabek do zerówki chodzi,
jest czuły kochany i ma dobre serce.
Czego od Alana można by chcieć więcej?
 
Alan lubi tańczyć i słuchać muzyki,
urządza imprezę i skacze jak dziki.
Urodził się w Anglii, mówi w tym języku,
zabaw i piosenek różnych zna bez liku.
 
Na swym BMX-ie jeździ po podwórku,
a kiedy się zmęczy, przysiada na murku.
Zachwyca się światem i lubi przygody,
czasem siedzi w domu, kiedy brak pogody…
 
Gdy bywa niesforny to jego rodzice
mówią: „Niedobrotka” – bo nie lubią krzyczeć.
Za to gdyby głośno „fi fo fajf” wykrzyczał,
jest czas na gilgotki – taki miły zwyczaj.
 
Ten pogodny chłopiec ma też ciemną stronę,
to jego paznokcie – strasznie obgryzione!
Wszyscy bardzo liczą, że wyrośnie z tego,
bo takie paznokcie, to coś okropnego!
 
W maju grzeczny Alan ma swe urodziny.
To dzień bardzo ważny dla całej rodziny.
On marzy, by dostać wreszcie swego pieska,
który w jego domu mógłby z nim zamieszkać.
 
Teraz wszyscy znacie miłego chłopczyka,
który szybko rośnie, do muzyki fika…
Lecz nigdy „Bambiku” nie mówicie do niego –
on tego nie lubi. Lepiej brzmi: „Kolego”.
 
 
Tekst pisany na zamówienie, zgodnie z informacjami na temat chłopca.
Ilustracja AI.

niedziela, 5 maja 2024

Majówka.

Leżę pod drzewem,
jak długo? Nie wiem.
Dobrze się czuję,
poleniuchuję.
 
Przyznam wam szczerze:
Jeszcze poleżę,
odetchnę sobie,
później coś zrobię.
 
W zielonej trawie
jest tak ciekawie!
Bzyczą tu muszki,
odpoczną nóżki.
 
Pachnie rumiankiem
i świeżym siankiem,
szumi gdzieś rzeczka...
Miła wycieczka.
 

 

Deszcz.

Jedna kropla, druga, trzecia,
do ogródka kos przyleciał,
skacze sobie wśród zieleni,
hyc po trawie, hyc po ziemi.
 
Deszczyk pada, ptaszek skacze
hop w kałużę, hop na krzaczek…
A ja siedzę z kotem w oknie
i patrzymy, jak kos moknie.
 
Przyfruń jutro drogi kosie,
poskacz po porannej rosie!
Może słońce już zaświeci?
Może jeszcze ktoś przyleci?
 

Ilustrację zmalowało AI.

Koszula.

Och! Ja uwielbiam białe koszule!
Noszę je z dumą, dbam o nie czule,
chętnie zakładam w święta, do pracy,
bo to tradycja. To wiele znaczy.
 
A gdyby taka koszula biała
haft delikatny na sobie miała?
to jest po prostu cudo! Marzenie!
Ach, jakie świetne to połączenie!
 
Koszula z haftem musi być lniana,
wtedy po prostu nosi się sama.
Żadna garsonka nie jest konieczna,
tylko koszula, z haftem – bajeczna!
 
Wszelkie spotkania i ważne sprawy,
drobne zakupy, z klientem kawy,
zyskują wymiar zupełnie inny
w takiej koszuli, z haftem niewinnym…
 
Tu moje zdanie jasno wyrażę,
chyba dość śmiało, lecz się odważę:
haft na koszuli to szyk i klasa!
Chcę taką nosić! Nawet na wczasach.
 

wtorek, 23 maja 2023

Lisia piosenka.

 

Jestem sobie lisim bardem.
W domu trzymam halabardę,
a nasz wielki Lisi Król
mówi mądrze: jedz i tul.
 
Jedz i tul, przytulaj mocno
w dzień, a także porą nocną.
 
Jestem liskiem, lubię serek,
kocham Króla i deserek,
będę dzisiaj dużo jeść,
by Królowi oddać cześć!
 
Jedz i tul, przytulaj mocno
w dzień, a także porą nocną.
 
Jestem wielkim Lisim Królem
więc po prostu jem i tulę.
A ty bardzie dla mnie graj!
La la laj, la la la laj!
 
Jedz i tul, przytulaj mocno
w dzień, a także porą nocną.
Ilustracja Julia Witas.
 

Żarłoczna żaba. Żarcik.

 

Żarłoczna żaba żarła rzeżuchę,
z tego obżarstwa niemal rzęziła,
żuczek tym w czasie, za żabim uchem
żartował grzecznie, żeby przytyła.
 
Żuczek tą żabą troszkę się brzydził,
I mówił szczerze. Nikt mu nie wierzył.
Brzdąc więc przykładnie sobie z niej szydził,
choć gdy patrzyła, do niej się szczerzył.
Zdjęcie Piotr Maroszek.
 

Joga.

Nie pójdę nigdy na jogę,
bo się przekonać nie mogę.
Całkiem nie mam natchnienia
do takiego ćwiczenia…

A jednak, gdy się wybrałam,
od razu się zakochałam
i marzę przez tydzień cały
żebyśmy znów się bujały.


 

Paskudny kumpel.

 

Kolega w pracy strasznie mnie wkurzył,
na dzikie męki sobie zasłużył,
postanowiłam więc go udusić,
lub na zatrute owoce skusić…
 
Rzucam kostkami by plan mój wdrożyć,
by tego śmiecia dziś upokorzyć.
Myślę, co zrobię mu teraz, zaraz,
muszę się tylko w rzutach postarać.
 
Kość Poly Hero więc w dłonie łapię,
z tego przejęcia prawie już sapię.
Rzucę dwadzieścia – natychmiast zginie!
Mniej kilka oczek – choć krew popłynie!
 
Padło dwadzieścia – zatarłam ręce.
Kumpel nie wkurzy mnie nigdy więcej!
Jutro do pracy pójdę na luzie,
w mej ukochanej, wytartej bluzie.
 
Rano pobudka w świetnym humorze.
będę mieć sporo prac dziś może,
bo przecież kumpla nie będzie więcej.
Wszak wzięłam sprawy w swe własne ręce...
 
Wchodzę do biura, spoglądam wokół.
I nagle! Rety! Doznałam szoku!
W drzwiach się minęłam z kumplem paskudnym,
który mył właśnie swój kubek brudny…
 
Niestety muszę stwierdzić z przykrością:
Nie da się raczej zabić tą kością.
Nawet gdy chciałbyś w to ślepo wierzyć,
to wszystkie rzuty daje się przeżyć.

 

Oda do poduchy.

Poducho miękka, moja, kochana -
ta oda będzie dla ciebie dziś.
Jesteś przeze mnie dziś pożądana.
Wielbić cię pragnę. Ze mną znów śpisz!
 
Twój kształt cudowny siłę mi daje,
aby rozpocząć kolejny dzień.
Marzę o tobie teraz, gdy wstaję,
kiedy odganiam spod powiek sen.
 
Ja co dzień widzę twoje krągłości,
chcę złożyć głowę w miękkościach twych!
Ty mnie pozbawisz stresu i złości,
przy tobie snów już nie zaznam złych.
 
Bądź więc poducho, pożądam ciebie!
Mam tutaj z tobą mój własny raj.
Nie, nie odmawiaj! Jestem w potrzebie!
Daj się pokochać, namiętnie, daj!

 

piątek, 5 maja 2023

Gofry bąbelkowe.

 

Muszę wam zdradzić - jestem niejadkiem,
pogardzę zwykle pysznym obiadkiem,
nie zjem śniadania, nie chcę kolacji,
mogę nie jadać żadnych atrakcji...
 
Jednak te gofry tak wyglądają,
że aż mi oczka się uśmiechają,
chyba pożarłabym je w całości,
bo nigdy mało takich pyszności!
 
Już teraz myślę: czy z jagodami,
ciastkiem, posypką, może z lodami?
Muszę też sprawdzić co w tych bąbelkach,
bo tajemnica to jakaś wielka.
 
Czy te bąbelki smaku dodają?
Czy bardzo mocno uzależniają?
Czy je codziennie można zajadać,
czy tylko kiedy zaczyna padać?
 
Chyba założę szybko swą kurtkę,
wezmę drobniaki, otworzę furtkę
i na te gofry na dłużej wpadnę.
Tam tajemnicę pewnie odgadnę!

 

Zamiast cukru. Żarcik "erpegowy".

 

Wracam do domu strasznie zmęczony,
chcę się przytulić szybko do żony,
zjeść podwieczorek, albo kolację,
potem „erpegi” – to jak wakacje…
 
Wchodzę do kuchni i parzę kawę,
myślę o sesji – będzie ciekawie…
Do kawy cztery kostki wpadają,
które osłodzić mój napój mają.
 
Przypadkiem wpadły czarne „warriory”
i mogło zdarzyć się wszystko! Sorry!
Wypiłbym kawę – pozamiatane!
Kości zabiły by mnie nad ranem!
 
Tak się nie stało – niedowierzanie!
Na pewno jutro zjem też śniadanie.
Bo z tymi kośćmi jest straszna bieda:
nimi nikogo zabić się nie da!

 

Lubomir.

 

Lubomir to szczyt niewysoki,
lecz piękne po drodze widoki.
A jesień w tym roku jest śliczna!
To pora cudownie magiczna.
 
Na ścieżce szeleszczą liście,
las szumi i oczywiście
słoneczko przepięknie świeci.
Cieszymy się z tego jak dzieci.

 

Kura. Wierszyk konkursowy.

 

Gdy w życiu cenisz sobie wygodę,
doceniasz pięknych rzeczy urodę,
lubisz, gdy miękki koc cię otula,
nawet gdy wokół zimny wiatr hula…
 
Jeżeli kochasz miękkie tkaniny,
zarówno latem, jak w środku zimy,
znajdź coś dla siebie w tym fajnym sklepie
zaraz poczujesz się dużo lepiej.
 
Znajdziesz tam rzeczy niespotykane,
ręcznie uszyte, dopracowane,
są doskonałe by cię otulić,
byś mógł się czasem trochę rozczulić.
 
Znajdziesz tam pościel, poduchy, koce,
które umilą zimowe noce,
torby i szale o jakich marzysz,
by czuć się dobrze także na plaży.
 
I ja dla siebie coś tam odkryłam,
choć nie od razu w to uwierzyłam.
Na jednej rzeczy się nie skończyło…
Oby się wszystko w domu zmieściło…
 
Kura została moją miłością:
co noc zachwycam się jej miękkością,
bez niej nie kładę się już do łóżka –
to ukochana moja poduszka!
 
Bez kury rano boli mnie głowa,
bo ta poducha jest wyjątkowa!
Dla starszych, młodszych i całkiem dużych
ona swym kształtem chętnie posłuży.

 

Eliaszówka.

Dziś wietrzyła się ma główka.
Cel zdobyty: Eliaszówka.
Trochę deszczu, mgła, słoneczko.
Miło cieszyć się wycieczką.

 

wtorek, 18 października 2022

Moje Mazowsze. (Pieśn o Mazowszu)

Mazowsze jest piękną krainą,
atrakcji tu znajdziesz i tysiąc.
Tak cudnie tu latem i zimą!
Zakochasz się w nim! Mogę przysiąc!
 
Są zamki, pałace, jeziora,
tak cudne, że dech aż zapiera,
by zwiedzić je zawsze jest pora:
Wilanów, Nieborów… - wybieraj!
 
Mazowsze, Mazowsze kochane!
Nikomu nie trzeba tłumaczyć,
że tutaj na zawsze zostanę.
To miejsce tak wiele ma znaczeń.
 
Trzy rzeki na wielkiej równinie,
jak wstążki pomiędzy zielenią.
Bug, Narew i Wisła tu płynie,
związane od zawsze z tą ziemią. 
 
I nasza Warszawa – stolica,
gdzie każdy coś znajdzie dla siebie.
W niej wiele jest miejsc do odkrycia.
Tu możesz się poczuć jak w niebie.
 
Mazowsze, Mazowsze kochane!
Nikomu nie trzeba tłumaczyć,
że tutaj na zawsze zostanę.
To miejsce tak wiele ma znaczeń.
 
Tyś domem, przystanią i życiem,
Tyś miejscem na świecie jedynym!
Tyś moim codziennym odkryciem.
Tu moje są wiosny i zimy!

 

czwartek, 29 września 2022

Spacerek.

Tup, tup, tup – minął wrzesień,
tup, tup, tup – przyszła jesień.
Szur, szur, szur – złote liście
szur, szur, szur – oczywiście!
 
Tup, tup, tup – chodźmy w góry,
tup, tup, tup – tam gdzie chmury.
Chlup, chlup, chlup – przez kałuże
chlup, chlup, chlup – małe, duże,
 
Tup, tup, tup – spacerujmy,
tup, tup, tup – radość czujmy.
Pac, pac, pac – kasztan spada
pac, pac, pac – do sąsiada.
 
Huu, huu, huu – halny wieje,
huu, huu, huu – poprzez knieje.
Tup, tup, tup – więc wracamy,
tup, tup, tup – już do mamy.