Zostały dwa koty – pańcia wyjechała,
by z nią pojechały, szansy im nie dała,
ktoś inny przychodzi: karmi je i
sprząta,
one już się przed nim nie chowają w
kątach.
Bawią się ochoczo, pogłaskać się dają,
za śmieszną gałązką wesoło biegają,
nawet nauczyły się szafki otwierać,
aby potajemnie przysmaki wyżerać…
Wyjechała pańcia, zostawiła koty,
a one wciąż mają ochotę na psoty:
przeglądają listy, książki rozrzucają,
z rozmaitych pudeł wstążki wyciągają,
obgryzają kwiatki, po stołach buszują
i żwirek z kuwety wszędzie rozsypują.
Zrzucają doniczki, piją z kranu wodę,
a spanie na stole zapewnia wygodę.
Czasem się pokłócą – jak to dwa kociaki,
tu łapa, tam ogon… Małe łobuziaki…
To kocie szaleństwo pomaga niewiele,
ale się starają, mali niszczyciele…
Pańcia kiedyś wróci, nie martwcie się
koty,
będzie miała z wami znów mnóstwo roboty,
będzie głaskać tulić i drapać za uchem,
a nawet czasami łaskotać pod brzuchem…
Czekają więc koty cierpliwie,
codziennie,
wypatrują ślepka i tęsknią niezmiennie,
na wspólne wieczory mają plany wielkie.
Stęsknione dwa futra: Eliza z
Karmelkiem.
Zdjęcie kotów mam od Edyty.